Aktualny stan wdrożenia Krajowej Sieci Onkologicznej, opieka kompleksowa i koordynowana, jakość w ochronie zdrowia i bezpieczeństwo pacjentów oraz dostęp do badań genetycznych w diagnostyce nowotworów dominowały Ogólnopolskiej Konferencji „Ewidencja świadczeń zdrowotnych podstawą bezpieczeństwa prawno-finansowego placówki medycznej”, która odbyła się w Kielcach (w dniach 26-27 maja 2025 r.).
Nie zabrakło także tematyki związanej z dokumentacją medyczną czy rozliczeniami z NFZ. W dziewiątej edycji konferencji wzięło udział blisko 300 uczestników (ponad 220 stacjonarnie i ponad 40 online) z całej Polski, reprezentujących zarówno świadczeniodawców (szpitale kliniczne, wojewódzkie, powiatowe i onkologiczne), regulatora systemu (Ministerstwo Zdrowia) czy płatnika publicznego (Centrala i Oddziały Wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia), a także eksperci z zakresu organizacji, zarządzania, ekonomiki ochrony zdrowia, prawa medycznego oraz zdrowia publicznego.
Jak zaznaczyła Małgorzata Kiebzak, zastępca dyrektora ds. operacyjnych w Świętokrzyskim Centrum Onkologii, otwierając konferencję, podstawowym problemem, z którym mierzą się obecnie placówki ochrony zdrowia, jest brak wystarczających środków finansowych na pokrycie wzrostów wynagrodzeń wynikających z zapisów ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia. – Mnóstwo problemów rodzi kwestia, czy wynagrodzenia mają zależeć od kompetencji wymaganych, czy posiadanych przez pracownika. Jest to powodem niepokojów w grupach zawodowych. Problemem są również sztywne siatki płac, które nie odzwierciedlają kompetencji naszych pracowników. Szpitale czekają na rozstrzygnięcia tych spraw przez Sąd Najwyższy – mówiła.
KSO – raport otwarcia
Gorącym tematem była Krajowa Sieć Onkologiczna, w której obecnie funkcjonuje ponad 250 szpitali w Polsce. Jak poinformował, prof. dr hab. n. med. Mariusz Bidziński, pełnomocnik dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie ds. wdrożenia Krajowej Sieci Onkologicznej, pełniącego rolę Krajowego Ośrodka Monitorującego KSO, w NIO-PIB przeszkolono już ponad 500 koordynatorów, a kolejnych 800 zostanie przeszkolonych do końca roku. - Docelowo planowaliśmy, że na jednego koordynatora będzie przypadać 40 pacjentów, ale w każdej placówce może to zależeć od skali pacjentów, i to również jest obecnie przedmiotem naszych analiz. Natomiast kiedy rozmawiamy ze szkolącymi się koordynatorami, okazuje się, że ich zadania w placówkach są nie do końca sprecyzowane, bo mają równocześnie kodować, przygotowywać elementy bilansowe, a de facto oni powinni być dedykowani do kontaktu z pacjentem. I tu jest zagrożenie, że jeśli koordynatorzy dostaną zbyt dużo zadań, to albo szybko się wypalą, albo wyjdą z tego systemu i będzie szkoda, że przeszkoliliśmy człowieka, który i tak nie będzie pracował w tym systemie – sygnalizował.
Ustawa o KSO rozbudziła z jednej strony oczekiwania, ale też obawy pacjentów o dostępność do leczenia onkologicznego, zwłaszcza, że do sieci weszły nie wszystkie szpitale, które do tej pory wykonywały świadczenia onkologiczne.
– Wydaje się, że na dziś jest wystarczająca liczba ośrodków, żeby zapewnić pacjentowi onkologicznemu w każdym województwie bardzo sensowną ścieżkę i krótki czas oczekiwania. Rozproszenie leczenia w szpitalach powiatowych, gdzie jeden szpital leczył kilku pacjentów w roku, to zły mechanizm budowania efektywności kosztowej. Ja dziś mogę powiedzieć, że w każdym państwie, które stworzyło tzw. ścieżkę ustrukturyzowaną, efekty leczenia są absolutnie lepsze, niż w tych, gdzie jest to rozdrobnione i chaotyczne. Jestem przekonany, że w odniesieniu do tak trudnych schorzeń jak choroby nowotworowe, należy koncentrować działania. Rozciąganie procesu diagnostycznego i terapeutycznego jest kosztowne i nieefektywne – argumentował prof. Mariusz Bidziński dodając, że diagnostyka będzie się odbywała szybciej w szpitalu SOLO III, niż w szpitalu powiatowym, gdzie często jest outsorcing patomorfologii, materiał jest wysyłany do innych ośrodków, wszystko rozciąga się w czasie, na czym traci system, a głównie pacjent, który powinien przesuwać się po ścieżce diagnostyki i leczenia w sposób skoordynowany i spójny.
- Doświadczenie ośrodka i kadry wpływa na radykalność zabiegu i skuteczność leczenia, zwłaszcza u pacjentów z wysokim stopniem zaawansowania nowotworu. Dla pacjenta onkologicznego radykalny zabieg operacyjny to najlepsza forma leczenia. Dlatego te procedury powinny być wykonywane w odpowiednio do tego przygotowanych ośrodkach – tłumaczył dr n. o zdr. Michał Chrobot, kierownik Działu Kontraktowania, Rozliczeń i Statystyki Medycznej w ŚCO, prezes Polskiego Towarzystwa Koderów Medycznych,.
Według ekspertów realne efekty KSO pacjenci powinni odczuć w 2027 r. kiedy w pełni wejdzie karta eDiLO i będą dostępne spójne narzędzia mierzenia jakości leczenia. Symptomy zmian mogli obserwować już pacjenci w województwie świętokrzyskim, dolnośląskim, pomorskim i podlaskim, które wdrażały pilotaż KSO w zakresie raka piersi, płuca, jelita grubego, jajnika i gruczołu krokowego. – W naszym województwie nastawiliśmy się mocniej na opiekę nad pacjentem w tym najtrudniejszym dla niego momencie, kiedy dowiaduje się o diagnozie onkologicznej. Wtedy najbardziej potrzebne jest wsparcie koordynatora, który wytłumaczy, dopilnuje ścieżki, terminów, bo pacjenci w tym momencie stają się bezsilni. W tym właśnie sprawdzają się koordynatorzy – relacjonował dr Michał Chrobot dodając, że w ankiecie satysfakcji z pilotażu ten aspekt był najmocniej podkreślany przez pacjentów jako najważniejsza, pozytywna zmiana. W ŚCO obecnie jest 14 koordynatorów pacjenta onkologicznego.
Konieczne zmiany w rozliczaniu badań genetycznych
Dużo miejsca poświęcono systemowym nierównościom w dostępie do badań genetycznych. Jak wskazywał dr n. med. Andrzej Tysarowski, prezes Polskiej Koalicji Medycyny Personalizowanej, kierownik Zakładu Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów, NIO-PIB w Warszawie, problem dotyczy kilkunastu tysięcy pacjentów w skali roku, którzy trafiają do szpitali z już rozpoznanym rakiem piersi, jajnika, gruczołu krokowego lub trzustki uwarunkowanym genetycznie. Aby mogli skorzystać z nowoczesnej terapii w ramach programu lekowego, oprócz standardowej diagnostyki powinni mieć wykonane badanie w kierunku mutacji BRCA1 BRCA2 z krwi. Obowiązujące rozwiązanie systemowe praktycznie uniemożliwia szpitalowi zlecenie wykonania tego badania w warunkach ambulatoryjnych. - W związku z tym szpitale go nie wykonują, bo nie mogą go potem rozliczyć, albo wykonują mniej kosztowne badanie w ramach tzw. SOK. Alternatywnie decydują się na hospitalizację w celu pobrania krwi obwodowej do badania genetycznego, co umożliwi rozliczenia samego badania, ale potem mają problemem z rozliczeniem tej hospitalizacji. Dlatego też konieczne jest dodanie do rozliczeń w systemie w szpitalnym ambulatorium materiału świeżego pobranego z krwi obwodowej pacjenta – tłumaczył prezes PKMP.
W kolejce do rozliczenia czeka biopsja płynna w raku płuca, w której badane są pozakomórkowe kwasy nukleinowe krążące w krwi pacjenta. Badanie jest konieczne w sytuacji kiedy trzeba wykonać diagnostykę genetyczną zmian w guzie, ale nie ma materiału tkankowego. Nowe technologie pozwalają na wykonanie badania genetycznego z krwi obwodowej. Niestety, nie można rozliczyć go w ramach ambulatorium, więc żeby je przeprowadzić, pacjent musi być hospitalizowany. - Badanie jest drogie, kosztuje ponad 4 tys. zł. Nie każdy ośrodek jest w stanie je wykonać i zazwyczaj tylko duże jednostki się na nie decydują. Ale go nie rozliczą. Najczęściej więc nie jest wykonywane – relacjonuje dr Tysarowski. Jak zaznacza ekspert, płynna biopsja to nie tylko dostęp do DNA guza i dobór optymalnej, nowoczesnej terapii, ale również monitorowanie skuteczności leczenia, ponieważ profil genetyczny komórki nowotworowej zmienia się w trakcie leczenia, powstają kolejne mutacje, które powodują, że dany lek przestaje działać i trzeba podać następny. Mimo, że badanie genetyczne może wydawać się drogie, w porównaniu do kosztów ewentualnego, nieskutecznego leczenia ta kwota nie jest znacząca.
- Obecny system finansowania badań genetycznych w terapii nowotworów powstał w 2016 roku, natomiast przez ten czas genetyka i terapie celowane znacznie się rozwinęły. Potrzebujemy nowych świadczeń dzięki którym dostępne staną się technologie wielkoskalowe – sygnalizował ekspert Polskiej Koalicji Medycyny Personalizowanej.
Zawody przyszłości: profilaktyk i sorry worker
Ciekawym wątkiem były zawody przyszłości w ochronie zdrowia. Do takich należy zawód profilaktyka. – To przyszłość zawodowa dla absolwentów zdrowia publicznego - mówiła dr Halina Król z Wydziału Nauk o Zdrowiu Collegium Medicum Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, wskazując, że profilaktyk mógłby prowadzić edukację zdrowotną pacjentów w zakresie zdrowego stylu życia, na co, ani lekarze, ani pielęgniarki nie mają czasu. – Absolwenci zdrowia publicznego mają przygotowanie merytoryczne, dobrze orientują się w organizacji systemu ochrony zdrowia, znają programy profilaktyczne. O tym, że szerokie podejście do profilaktyki i zdrowia publicznego jest potrzebne, przekonaliśmy się podczas pandemii COVID-19. Mimo, że zawód profilaktyka od 2023 roku znajduje się na liście zawodów medycznych, placówki medyczne bardzo rzadko zatrudniają tych specjalistów.
Radca prawny Kamila Cal-Całko, dyrektor oddziału Mentor S.A. we Wrocławiu przedstawiła koncepcję sorry workera. Sorry works to ruch, zainicjowany w Stanach Zjednoczonych przez Douga Wojcieszaka, którego brat zmarł na skutek błędu medycznego. W latach 90. XX wieku kilka szpitali w USA podjęło inicjatywę w zakresie ujawniania błędów medycznych i wyrażania przeprosin. Odnotowały wówczas mniejszą liczbę pozwów i niższe koszty odszkodowań, a jednocześnie poprawę jakości i bezpieczeństwa opieki medycznej oraz lepszy kontakt z pacjentami i ich rodzinami. - W Polsce, póki co, nie ma takiej funkcji. Najczęściej jest ona łączona w funkcji rzeczników szpitali, rzeczników praw pacjenta, pełnomocników do spraw jakości – mówi Kamila Cal-Całko. - Natomiast coraz częściej te osoby widzą, co się dzieje z roszczeniami pacjentów, wynikającymi ze zdarzeń niepożądanych, w sytuacji, kiedy doprowadzają do choćby prób mediacji. Gdyby była utworzona procedura prowadzenia mediacji, korzystaliby i pacjenci, i szpitale. Idealnym modelem byłoby gdyby w sytuacji, gdy już się coś wydarzy i spodziewamy się, że za chwilę trzeba będzie zmierzyć się z roszczeniem, zwrócić się do takiego pacjenta, zanim trafi do niego kancelaria odszkodowawcza, i zaopiekować się nim. Nawet jeśli już jest pozew, ciągle jest miejsce na to, żeby usiąść do stołu z pacjentem, bo jak się mu przedstawi perspektywę, często udaje się zdusić emocje w zarodku. Z naszej praktyki wynika, że często motorem działania osoby wnoszącej roszczenie nie jest chęć wyrwania pieniędzy od szpitala, ale potrzeba poszanowania jej emocji, poświęcenie uwagi, rzeczowa rozmowa, dzięki której zrozumie, co się wydarzyło, i co istotne, że jest nam przykro, że doszło do takiej sytuacji – tłumaczy Kamila Cal-Całko dodając, że coraz więcej szpitali wskazuje w takiej sytuacji Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych, a procedura uzyskania rekompensaty jest korzystna, zarówno dla pacjenta, jak i dla szpitala.
Organizatorem konferencji było Świętokrzyskie Centrum Onkologii w Kielcach, Collegium Medicum Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Świętokrzyski Oddział Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego oraz Polskie Towarzystwo Koderów Medycznych.