Świętokrzyskie Centrum Onkologii wspólnie z Politechniką Warszawską rozpoczyna badania nad leczeniem dużych ubytków tkanki kostnej u chorych onkologicznie przy pomocy inżynierii tkankowej. Metoda hodowli własnych tkanek kostnych pomoże chorym z rakami jamy ustnej.
Projekt „Metoda leczenia dużych ubytków tkanki kostnej u chorych onkologicznych z wykorzystaniem inżynierii tkankowej in vivo” uzyskał najwyższą ocenę w tegorocznej edycji konkursu STRATEGMED i został rekomendowany do dofinansowania. Liderem projektu jest Politechnika Warszawska, członkami konsorcjum badawczego są Świętokrzyskie Centrum Onkologii, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, Instytut Wysokich Ciśnień Polskiej Akademii Nauk, Warszawski Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet Medyczny w Białymstoku, Całodobowa Klinika Weterynaryjna „Puławska”, Timeless Chirurgia Plastyczna Sp. z o.o., MaterialsCare Sp. z o.o.
Jak informuje dr Sławomir Okła, kierownik Kliniki Otolaryngologii, Chirurgii Głowy i Szyi w ŚCO, badania nad możliwością praktycznego zastosowania hodowli własnej tkanki kostnej w leczeniu będą dotyczyły chorych z rakiem języka, dna jamy ustnej, policzków, wyrostków zębodołowych. – Te nowotwory bardzo często naciekają na kość żuchwy, co wymaga rozległej resekcji fragmentu żuchwy, powodując okaleczenie i olbrzymie problemy z jedzeniem. Chory może jeść tylko zmiksowane pokarmy – wyjaśnia dr Sławomir Okła.
W ciągu roku do ŚCO trafia około 20 pacjentów wymagających rozległych amputacji i rekonstrukcji żuchwy, w skali kraju takich chorych jest rocznie około 400- 500. Liczba zachorowań na raki jamy ustnej wzrasta. Istniejące obecnie możliwości rekonstrukcji żuchwy są mało doskonałe. - Zdarza się, że chirurdzy starając się oszczędzić choremu żuchwę, wycinają chorą tkankę ze zbyt małym marginesem i w efekcie okazuje się, że nowotwór nie został wycięty radykalnie – dodaje dr Okła.
Nowa metoda zakłada dwuetapową operację. W pierwszej fazie usunięty zostanie choremu fragment żuchwy wraz z nowotworem. W to miejsce zostanie wszczepiony fragment wydrukowany w technologii 3D dokładnie odwzorowujący utracony kawałek żuchwy. Proteza będzie opracowana przed operacją na podstawie badań obrazowych (tomografii komputerowej), które wyznaczą też precyzyjnie zakres resekcji. Sztuczne uzupełnienie będzie wzbogacone antybiotykami i lekami chemioterapeutycznymi, aby miejscowo prowadzić leczenie przeciwnowotworowe.
Drugi taki sam model fragmentu żuchwy chorego - także wydruk 3D, ale już z materiału bioaktywnego, wykorzystywanego do produkcji własnej kości, pokryty czynnikiem wzrostu i komórkami macierzystymi zostanie wszczepiany pacjentowi na obwodzie w jego własne tkanki, np. pod łopatkę. – Przez 2-3 miesiące na ten szkielet z materiałów bioaktywnych zostanie naniesiona wyprodukowana przez organizm pacjenta jego własna kość odpowiadająca ubytkowi kości w żuchwie. W miarę jak kość pacjenta będzie narastać i wytwarzać własne naczynia krwionośne, bioaktywny szkielet będzie ulegał degradacji – tłumaczy dr Okła.
Po zakończeniu leczenia uzupełniającego - radio lub chemioterapii, chirurdzy usuną sztuczną protezę z żuchwy i uzupełnią ubytek naturalną kością pacjenta wytworzoną na podłożu szkieletu biologicznego i uszypułowaną na naczyniach pobranych z miejsca hodowli. Wytworzone naczynia połączą z naczyniami na szyi, które będą zaopatrywać ten nowy, wyhodowany fragment żuchwy. Pacjent zakończy leczenie z efektem porównywalnym jak po wyleczeniu złamania żuchwy. - Zespolone kości zrosną się, będzie można na nich osadzić protezę zębową i pacjent będzie mógł normalnie jeść – mówi dr Okła.
Czas realizacji projektu od badań in vitro do zastosowania klinicznego jest obliczony na 33 miesiące. W ŚCO będą prowadzone badania materiału bioaktywnego zanim zostanie on wszczepiony pacjentom. - Na razie będziemy sprawdzali, jak te materiały będą reagowały na czynniki fizykochemiczne i środowiskowe, radio i chemioterapię, czy nie będą oddziaływały na organizm, bo muszą być nie tylko wytrzymałe, ale przede wszystkim bezpieczne dla pacjenta – precyzuje.
- Bardzo się cieszę, że z pomocą inżynierii biomedycznej i kolegów z innych ośrodków naukowych i leczniczych będziemy mogli pomagać chorym poddanym radykalnemu leczeniu związanemu z okaleczeniem. – mówi profesor Stanisław Góźdź, dyrektor ŚCO.